Zarabianie na życie jako freelancer nie jest łatwe. Zwłaszcza w mniejszych aglomeracjach miejskich. Dzisiaj o tym, w jaki sposób mieszkańcy Brzeska radzą sobie z tym fantem. Miłej lektury.
Domowe pielesze
Wielu osobom wydaje się, że praca w domu to siedzenie przed komputerem i zbijanie bąków. Tymczasem freelancer musi (tak, jak każdy etatowiec) wykonać powierzone zadania. W przeciwnym wypadku nie otrzyma umówionej kwoty wynagrodzenia. Nie ma czasu, ani nawet możliwości na pogaduszki ze współpracownikami, czy bezproduktywne przeglądanie mediów społecznościowych i śmiesznych zdjęć kotów w internecie. Zarówno zlecenie, jak i klient czeka.
Walka z rozpraszaczami
Nie ma wrzeszczącego szefa nad głową, irytującego współpracownika, który rozmawia głośno przez telefon, czy długich dojazdów do miejsca pracy. Wcale nie oznacza to jednak, że jest kolorowo. W domu znaleźć można nieco inne rozpraszacze jak np. sterta brudnych naczyń, czy góra prasowania. Dlatego tak ważne jest w pracy freelancera, aby wyznaczać sobie priorytety. Jeżeli za dwie godziny muszę oddać klientowi skończony projekt, wiadomo, że nie będę teraz sprzątać, tylko zajmę się pracą. Później będzie czas na nieuniknione obowiązki domowe.
Krzywe spojrzenia innych
Brzescy freelancerzy zgodnie twierdzą, że jednym z największych problemów, z którymi się borykali była opinia innych. Dotyczyło to zarówno członków rodziny, jak i znajomych, czy niekiedy wścibskich sąsiadów.